Dopiero wczoraj wspominałam o tym jak Bibi próbuje wszystko zdrabniać po angielsku i że być może jest to wpływ polskiego (Mowa dwulatka), a dziś usłyszałam jak uparcie unika zdrobnień po polsku.
W żłobku dzieci robiły wielkanocne baranki i nie wyobrażam sobie, żeby o tych małych arcydziełach mówiły inaczej niż „baranki”. Jednak Bibi za każdym razem zdając relację ze swojego pobytu w żłobku mówi: „Zrobiłam dziś barana” i „Gdzie mój baran?” Słyszałam nawet jak jedna z cioć poprawiała Bibi, kiedy pojechałam ją odebrać, ale oczywiście na nic się to zdało. Ciekawe czy oprócz wielkanocnego barana będzie też wielkanocna kura…
Reklamy